Lecz się kur*A na NFZ, a jak się doczekasz i dożyjesz to życzę powodzenia...
Taka sytuacja.
Z soboty na niedzielę złapał mnie silny ból lewej nerki. Nie wiedziałam co jest grane. Wzięłam przeciwbólową i po czasie usnęłam. W nocy ból mnie obudził, jednak po czasie ustąpił. Rano znowu łyknęlam tabletkę. Była niedziela, więc lekarz tylko przy Niśp (Nocna i Świąteczna Pomoc). Po oczekiwaniach w kolejce dostałam skierowanie na badanie moczu. Poszłam do laboratorium- kolejne oczekiwanie...
Wyszedł stan zapalny. Dostałam antybiotyk i nara.
Rano (poniedziałek) wylądowałam na SOR. Przyjęli mnie, dali 2 kroplówki,
porobili wyniki i po 6 godzinach wypisali z diagnozą kolka nerkowa- kamień 5mm - proszę rodzić
+ kolejna dawka leków.
We wtorek rano udałam się do rodzinnego po zastrzyk przeciwbólowy, bo tabletki nie dawały rady. Zlecenia stałego nie dostałam miałam tak chodzić do lekarza jak już nie radziła bym sobie z bólem. Tylko weź tam dojdz w czasie ataku ...
Powodzenia życzę 😂
Problem taki, że tabletki trzymały średnio 2 godziny, potem znowu umierałam i zaczynałam wymiotować.
Pod wieczór (wtorek) wylądowałam ponownie na SOR.
Tym razem był inny lekarz. Dostałam przeciwbólowo zastrzyk i kazał jechać na cito do Zgorzelca lub Legnicy na oddział. Nastraszył, że kamień duży i jest ryzyko, bo może gdzieś utknąć jak będzie schodził i może mi to uszkodzić nerkę.
Pojechałam do Legnicy i tu zaczęły się schody, bo zastrzyk przeciwbólowy puścił , a na oddział przyjmowali przez Sor, więc ponowne czekanie. W bólu ze łzami cieknącymi po policzkach po ponad godzinie czekania łaskawie doczekałam się na ... numerek 😂
Wizyta na Sor zajęła mi łącznie 7 godzin z badaniami, kroplówkami, zastrzykiem w dupe i wypisem.
Tomograf wykazał dwa kamienie ch*jowo ulokowane 6mm i 3 mm.
Lekarz stwierdził, że jednak lepiej jak urodzę, bo bezpieczniej. Operacja to inwazyjny zabieg, a laserowe rozkruszanie, w tym przypadku nie wchodziło w grę.
Kazali wrócić na oddział w piątek jak mi nie przejdzie.
W środę znowu wymiotowałam. Co wzięłam leki to bleeeee. Nie miałam nawet siły iść do wc. Przyjechało pogotowie, siedziałam z miską, a oni od progu z gębą, że w ogóle mama ich wezwała. Z łaską dali 2 zastrzyki i kazali iść do rodzinnego. Gdy już zastrzyk zaczął działać i przez moment nie przypomniałam zoombie, poszłam z mamą do rodzinnego. Dostałam zlecenie stałe na zastrzyki- brawo ja.
Ale z zastrzykami ogólnie problem, bo jak Cię najdzie ból w nocy to tylko marudzenia pielęgniarek się nasłuchasz, bo przecież o 3 nad ranem to one śpią 😉
Pech chciał, że atak kolki nerkowej brał mnie często w nocy...
Zacisnęłam, więc zęby i wytrzymałam do rana, żeby nie słuchać ponownie marudzenia, lecz tu pojawił się kolejny problem, bo pani mnie poinformowała, że gabinet zabiegowy czynny od 8.00 ...
Znowu jest sobota.
Do Legnicy nie pojechałam, bo nie miał mi kto zrobić usg, żeby stwierdzić czy te kamienie dalej tam są czy może je urodziłam.
Jestem na zastrzykach, więc I don't now.
Nie chciałam jechać na marne i tracić czasu. W grę wchodzi tylko operacja, jeżeli kamienie nie zeszły.
Dzwoniłam do Zielonej Góry. Lekarz mówił, że bez problemu mnie przyjmą. Tylko jedź ponad 100 km w jedną stronę.
Wiem tam by mi zrobili to usg , ale zapewne kolejne 7 godzin w plecy plus dojazd. I być może na marne...
Skierowanie do szpitala dostałam to może operacyjnie mnie naprawią🤔 tylko, żeby jeszcze zrobił kto to kontrolne usg od ręki to by było git- nawet prywatnie tylko kurka na CITO. U nas na cito to z tydzień 😂
Dla niezorientowanych atak kamicy nerkowej jest bardziej bolesny niż sam PORÓD.
Podsumowując
dziś mija tydzień mojej "nerkowej" batalii, maine prywatna dupa wygląda jak posiniaczony druszlak, a zostało mi jeszcze 5 ukłuć.
Do poniedziałku powinnam dożyć.
Pytanie co robić i jak żyć ?
Najgorsze jest to, że na miejscu nie mam oddziału urologicznego, a gdy najdzie ból to aż gryzę miskę
(plastikową, żeby nie było) 😜
EDIT
W niedzielę wylądowałam w szpitalu.
Po 7 kroplówkach i zastrzyku poczułam się ciut lepiej.
Dzisiaj operacja.
Boję się cholernie... 😱😱😱
Taka sytuacja.
Z soboty na niedzielę złapał mnie silny ból lewej nerki. Nie wiedziałam co jest grane. Wzięłam przeciwbólową i po czasie usnęłam. W nocy ból mnie obudził, jednak po czasie ustąpił. Rano znowu łyknęlam tabletkę. Była niedziela, więc lekarz tylko przy Niśp (Nocna i Świąteczna Pomoc). Po oczekiwaniach w kolejce dostałam skierowanie na badanie moczu. Poszłam do laboratorium- kolejne oczekiwanie...
Wyszedł stan zapalny. Dostałam antybiotyk i nara.
Rano (poniedziałek) wylądowałam na SOR. Przyjęli mnie, dali 2 kroplówki,
porobili wyniki i po 6 godzinach wypisali z diagnozą kolka nerkowa- kamień 5mm - proszę rodzić
+ kolejna dawka leków.
We wtorek rano udałam się do rodzinnego po zastrzyk przeciwbólowy, bo tabletki nie dawały rady. Zlecenia stałego nie dostałam miałam tak chodzić do lekarza jak już nie radziła bym sobie z bólem. Tylko weź tam dojdz w czasie ataku ...
Powodzenia życzę 😂
Problem taki, że tabletki trzymały średnio 2 godziny, potem znowu umierałam i zaczynałam wymiotować.
Pod wieczór (wtorek) wylądowałam ponownie na SOR.
Tym razem był inny lekarz. Dostałam przeciwbólowo zastrzyk i kazał jechać na cito do Zgorzelca lub Legnicy na oddział. Nastraszył, że kamień duży i jest ryzyko, bo może gdzieś utknąć jak będzie schodził i może mi to uszkodzić nerkę.
Pojechałam do Legnicy i tu zaczęły się schody, bo zastrzyk przeciwbólowy puścił , a na oddział przyjmowali przez Sor, więc ponowne czekanie. W bólu ze łzami cieknącymi po policzkach po ponad godzinie czekania łaskawie doczekałam się na ... numerek 😂
Wizyta na Sor zajęła mi łącznie 7 godzin z badaniami, kroplówkami, zastrzykiem w dupe i wypisem.
Tomograf wykazał dwa kamienie ch*jowo ulokowane 6mm i 3 mm.
Lekarz stwierdził, że jednak lepiej jak urodzę, bo bezpieczniej. Operacja to inwazyjny zabieg, a laserowe rozkruszanie, w tym przypadku nie wchodziło w grę.
Kazali wrócić na oddział w piątek jak mi nie przejdzie.
W środę znowu wymiotowałam. Co wzięłam leki to bleeeee. Nie miałam nawet siły iść do wc. Przyjechało pogotowie, siedziałam z miską, a oni od progu z gębą, że w ogóle mama ich wezwała. Z łaską dali 2 zastrzyki i kazali iść do rodzinnego. Gdy już zastrzyk zaczął działać i przez moment nie przypomniałam zoombie, poszłam z mamą do rodzinnego. Dostałam zlecenie stałe na zastrzyki- brawo ja.
Ale z zastrzykami ogólnie problem, bo jak Cię najdzie ból w nocy to tylko marudzenia pielęgniarek się nasłuchasz, bo przecież o 3 nad ranem to one śpią 😉
Pech chciał, że atak kolki nerkowej brał mnie często w nocy...
Zacisnęłam, więc zęby i wytrzymałam do rana, żeby nie słuchać ponownie marudzenia, lecz tu pojawił się kolejny problem, bo pani mnie poinformowała, że gabinet zabiegowy czynny od 8.00 ...
Znowu jest sobota.
Do Legnicy nie pojechałam, bo nie miał mi kto zrobić usg, żeby stwierdzić czy te kamienie dalej tam są czy może je urodziłam.
Jestem na zastrzykach, więc I don't now.
Nie chciałam jechać na marne i tracić czasu. W grę wchodzi tylko operacja, jeżeli kamienie nie zeszły.
Dzwoniłam do Zielonej Góry. Lekarz mówił, że bez problemu mnie przyjmą. Tylko jedź ponad 100 km w jedną stronę.
Wiem tam by mi zrobili to usg , ale zapewne kolejne 7 godzin w plecy plus dojazd. I być może na marne...
Skierowanie do szpitala dostałam to może operacyjnie mnie naprawią🤔 tylko, żeby jeszcze zrobił kto to kontrolne usg od ręki to by było git- nawet prywatnie tylko kurka na CITO. U nas na cito to z tydzień 😂
Dla niezorientowanych atak kamicy nerkowej jest bardziej bolesny niż sam PORÓD.
Podsumowując
dziś mija tydzień mojej "nerkowej" batalii, maine prywatna dupa wygląda jak posiniaczony druszlak, a zostało mi jeszcze 5 ukłuć.
Do poniedziałku powinnam dożyć.
Pytanie co robić i jak żyć ?
Najgorsze jest to, że na miejscu nie mam oddziału urologicznego, a gdy najdzie ból to aż gryzę miskę
(plastikową, żeby nie było) 😜
EDIT
W niedzielę wylądowałam w szpitalu.
Po 7 kroplówkach i zastrzyku poczułam się ciut lepiej.
Dzisiaj operacja.
Boję się cholernie... 😱😱😱
Kochana wiem co przeszłaś też miałam kamień w przewodzie od nerki ale mnie od razu przyjeli na oddział wszystko porobili i na drugi dzień zabueg laparoskopowy. Ja ci powiem że jak by mnie tak potrakowali w szpitalu i pielęgniarki by miały jakieś wonty o 3 nad ranem że one śpią to bym już im swoje powiedziała.
OdpowiedzUsuńWspółczuję kochana.
OdpowiedzUsuńWspółczuję i życzę dużo zdrówka :)
OdpowiedzUsuńDasz radę, twarda jesteś :)
Ojeju, życzę zdrówka. No niestety to nasza kochana Polska :) KOCHAM TEN KRAJ hah
OdpowiedzUsuńJa też heheh 😉
UsuńKochana wiem co czujesz ja mam 8 kamieni w nerce i to jedynej czekam na decyzję lekarki co robić będziemy dalej u laser nie wchodzi w rachubę bo mam w dole w kielichu. Kolki też mam wiem jaki to ból. Nie bój się niczego :) Dużo zdrowia :)
OdpowiedzUsuńKochana nie wiem co Ci powiedzieć, jestem zdruzgotana postępowaniem lekarzy/ pielęgniarek.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że wszystko ułoży się szczęśliwie i ataki w końcu odpuszczą...
Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo sił! :)
No niestety tak to u nas w kraju jest :/ Żeby chorować trzeba mieć zdrowie...
OdpowiedzUsuńAlbo po prostu pieniądze 😉
Usuń